Wiadomość o wygranym stażu w Kongresie USA była spełnieniem moich marzeń. Na początku wpadłam w stan euforii. Dopiero później uświadomiłam sobie, że staż w Waszyngtonie to również spory wydatek finansowy i że zakwalifikowanie się na prestiżowe praktyki to jedno, a uzbieranie kilkunastu tysięcy złotych na ich realizację to drugie.
Z takiej szansy nie chciałam jednak rezygnować tylko dlatego, że pochodzę z niezamożnej rodziny. Byłam bardzo zmotywowana. Zrobiłam idealny plan: wypisałam wszystkie instytucje, które mogłyby mi pomóc, powiedziałam wszystkim moim znajomym, że na taki staż się dostałam (żeby czuć presję z ich strony, gdy będą pytać „kiedy jedziesz?”, „jak przygotowania?) . Zrobiłam kosztorys, opis projektu, list motywacyjny, korzyści ze wsparcia mojego wyjazdu i cały ten pakiet wysłałam do kilku instytucji. Prawie nikt na początku nie odpowiedział. Wtedy pojawiła się frustracja.
Pomyślałam, że takie staże dostępne są tylko dla bogatych dzieciaków, że to nieprawda, że nauką i wytrwałością można wiele osiągnąć, że tak naprawdę podstawową przeszkodą są pieniądze i właściwie to po co się starać i szukać instytucji, jak i tak nic z tego nie będzie. Swoimi obawami postanowiłam podzielić się z pracownikami Fundacji. Powiedziałam, że rozważam rezygnację ze stażu, że muszę mieć mnóstwo pieniędzy, że nie wiem, czy to wszystko się uda. Wtedy kilka osób spojrzało na mnie z politowaniem, ale chodzi mi tu o politowanie w stylu „co ty wyprawiasz?!”. Usłyszałam, że warto spróbować, że skoro mam Stypendium Fundacji, to mogę połączyć pakiety – to będzie kilka tysięcy, a resztę mogę jeszcze spróbować znaleźć. Jest ryzyko, ale jest też szansa – wybór należał do mnie. Zrobiłam tak, jak czułam – połączyłam pakiety, otrzymałam pomoc Fundacji w sprostaniu pierwszym kosztom – później było już tylko lepiej. Inne instytucje, m.in. Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej i Fundacja Universitatis Varsoviensis przy Uniwersytecie Warszawskim też mnie wsparły. Gdyby jednak nie pierwszy krok ze strony Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, nie byłoby szans na otrzymanie pomocy z innych źródeł. Gdyby też nie Fundacja, moja motywacja w pewnym momencie by zniknęła. Właśnie to uwielbiam w Fundacji – ciągłą motywację, którą „Funduje” ta Wspólnota swoim stypendystom i pomoc w pierwszych krokach działania.
Pochodzę z małej miejscowości na Warmii i Mazurach, studiuję w Warszawie dzięki wygranym konkursie o indeks im. Bp Jana Chrapka. Minęły już prawie trzy lata od mojego startu w Konkursie Akademickim. Dostałam się na studia, dzięki którym miałam szansę odbycia praktyk w najbardziej znanych korporacjach medialnych. Wzięłam udział w kilku konferencjach międzynarodowych, m.in. w Parlamencie Europejskim w Brukseli, w Instytucie Naukowym EURAC w Bolzano (Włochy) oraz w Nantes Métropole w Nantes (Francja). Poznałam dziesiątki ludzi, którzy do tej pory pomagają mi realizować moje plany i marzenia.
Jeszcze niedawno nie mogłam uwierzyć, że będę studiować w stolicy Polski. Teraz moi bliscy z rodzinnego miasteczka nie mogą uwierzyć, że co jakiś czas ląduję za Oceanem. Oczywiście, zdobycie Stypendium Fundacji i rozpoczęcie studiów to dobry początek. Kluczem do wszystkiego jest praca i wytrwałość. W imieniu wszystkich stypendystów serdecznie dziękuję darczyńcom wspierającym Fundację w czasie zbiórki podczas Dnia Papieskiego przez wpłaty na konto i odpisy 1% podatku. Dzięki Państwa pomocy 2,5 tys. młodych ludzi – takich jak ja – może się kształcić i spełniać swoje marzenia, wypełniając zobowiązanie związane z nazywaniem nas „żywym pomnikiem” Jana Pawła II.
Tutaj pobierz program PITY 2012 – prosimy o przekazanie 1% podatku na stypendia.
Asia Socha / FDNT