Stypendium dla tysięcznego studenta przyznaliśmy 15 listopada. Dziś jest ich już 1023, czyli prawie połowa stypendystów Fundacji. Studiują na 55 kierunkach na uczelniach w całym kraju – większość w wielkich miastach jak Warszawa i Kraków (oni dostają najwyższe stypendia, bo życie tam jest droższe), niektórzy zostali blisko domu, na filiach uniwersytetów i politechnik np. w Legnicy, Wałczu, Nysie. Są też śmiałkowie, którzy zamarzyli sobie studiowanie na Zachodzie i dostali się na angielskie uczelnie.
Stworzyli 20 wspólnot akademickich w miastach studiowania. Spotykają się regularnie, aby się lepiej poznać, wspierać i modlić. Największa jest wspólnota warszawska – ponad 200 osób; każda ma swojego duszpasterza, a także szefa, starostę pierwszorocznych i rzecznika prasowego.
Najwięcej stypendystów wybrało studiowanie inżynierii lub zarządzania (lecz ich specjalizacje się różnią). Na ekonomii jest ich 28, na medycynie – 32, na dziennikarstwie – 29, na prawie – 59, a na różnych filologiach (polskiej i obcych) łącznie 65. Po kilka osób specjalizuje się w logopedii, dietetyce, muzyce. Tajemniczo brzmią kierunki, które wybrały pojedyncze osoby: kryminologia, fotonika, wzornictwo, ceramika, skandynawistyka, lotnictwo i kosmonautyka. Dziesięciu chłopców jest w seminarium.
Sylwia wybrała produkcję filmową, Mariola – geodezję, Paulina – śpiew operowy, Sebastian – fotografię. Dwie ubiegłoroczne maturzystki zdecydowały się na trudne kierunki techniczne wykładane w języku angielskim na Politechnice Warszawskiej, a dwie kolejne – na studiowanie chemii w Wielkiej Brytanii. Magda podjęła Międzywydziałowe Indywidualne Studia Humanistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, a Maciej studiuje w szkole pożarniczej.
Po zadomowieniu się na uczelni, marzą o poznaniu szerokiego świata i wyjeżdżają na wymiany studenckie: Ania na przykład była na Węgrzech, Agnieszka w syberyjskim Archangielsku, Tomek, Ola i Weronika są teraz w Portugalii, a Ula w USA. Dwie odważne dziewczyny zwiedziły też Turcję.
Są ambitni do bólu, ale pochodzą z niezamożnych rodzin. Sporej grupie z nich to właśnie stypendium dodało wiary, że poradzą sobie w wielkim mieście, będą mieli z czego opłacić stancję i wyżywienie.
– Gdyby nie stypendium, pewnie studiowalibyśmy zaocznie, oczywiście w najbliższych miejscowościach,, bo nie stać by nas było na wyjazd z domu i pracowalibyśmy w call center, żeby zarobić na podręczniki i jakoś związać koniec z końcem – trafnie określa to Karol, absolwent dziennikarstwa, pracujący w swoim zawodzie. – Dlatego wdzięczni jesteśmy wszystkim dobrym ludziom, którzy w nas wierzą i wspierają Fundację. To oni odmienili nasze życie na lepsze.
BW