Jak to jest być wychowawcą

Stałym punktem w moich wakacyjnych planach są letnie obozy Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Kiedyś brałem w nich udział jako uczestnik, teraz jako wychowawca. Gdy tylko znany był termin obozu, wiedziałem, że dwa miesiące praktyk muszę ustawić tak, żeby móc wziąć udział w tym wydarzeniu.

W Olsztynie w roli wychowawcy byłem już po raz trzeci. Bycie wychowawcą to bardzo odpowiedzialne zadanie, wymagające pełnego zaangażowania przez dwa tygodnie, 24 godziny na dobę. Opieka nad uczestnikami, wymyślanie zabaw, uzupełnianie dziennika i niedospane noce sprawiają, że momentami człowiek zastanawia się, czy da jeszcze radę. Jednak jest w tym wszystkim coś, co sprawia, że mimo wszystko za rok znowu chce się przyjechać. Mimo zmęczenia fizycznego, człowiek jest pełen radości, która dodaje sił. Na obozach fundacyjnych panuje życzliwa, przyjazna atmosfera. Człowiek może naładować swoje akumulatory wiary. Wszystko to działa lepiej niż najmocniejsza kawa czy energetyk.

W tym roku trafiłem do ośrodka DS 3B pod kierownictwem siostry Emanueli Sarnowskiej (notabene to był już mój trzeci raz u tej samej kierowniczki). Zgrana kadra, z którą odprawy nie były nudą, przemiłe panie w portierni domu studenckiego. Ośrodek –  marzenie.

Pod swoją opieką miałem grupę dziewięciu chłopaków z gimnazjum. Wspaniałe dzieciaki o zwariowanych pomysłach i nieprzebranych pokładach energii. Dwa tygodnie minęły nam bardzo aktywnie. Codzienne Msze Święte, zaduma i większe zwrócenie myśli ku Bogu na Dniu Skupienia, rowery wodne, kajaki, piłka nożna, siatkówka, rywalizacja sportowa podczas Dnia Sportu (tradycyjnie ośrodek siostry Emanueli zwyciężył), pielgrzymka do Gietrzwałdu, zwiedzanie Fromborka, dyskoteka ośrodka i dyskoteka obozowa, karaoke, ping-pong, akwapark, planetarium, zwiedzanie Olsztyna, pogodne wieczorki, rozmowy i zabawy w grupie, plażowanie, wykłady na UWM, przygotowanie i występy na obozowym Dniu Papieskim – to część z naszych zajęć przez dwa tygodnie na Warmii. Na nudę nie można było narzekać.

Przez te dwa tygodnie „Nieśmiertelniki” (taka była nazwa grupy) bardzo się zżyły. Wieczorne rozmowy, zabawy, wygłupy. O tym jednak nie mogę napisać, gdyż zabrania mi tego regulamin grupy: „Co mówimy w grupie, pozostaje w grupie”.

Bardzo interesującym doświadczeniem była dla mnie nauka języka migowego, którą dla całej grupy przygotowało dwóch podopiecznych – Dawid i Bartek, którzy posługują się tym językiem na co dzień.

Czas obozu minął błyskawicznie. Walizki ledwie rozpakowane, a trzeba było pakować ponownie. Chciałoby się powiedzieć, że obóz był za krótki, jednak gdyby trwał dłużej, jeszcze trudniej byłoby się rozstawać. Wszyscy ubogaceni wrócili w swoje strony – uczestnicy do swoich domów, wychowawca na pielgrzymkę studentów.

Bycie wychowawcą to cenne doświadczenie, gdyż uczy organizacji, planowania czasu, rozwiązywania konfliktów, współpracy z innymi, umożliwia poznawanie nowych ludzi i miejsc. Mam nadzieję, że za rok również uda mi się wygospodarować czas i po raz kolejny wcielić się w tę rolę.

 

Damian Kwiatkowski, stypendysta Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, wychowawca podczas obozu w Olsztynie.