Państwowe Muzeum na Majdanku to kolejny punkt na mapie Lublina, a nawet Polski i Europy, którego nie wolno pominąć i wobec którego nie sposób przejść obojętnie. Związany ściśle z trudną historią II wojny światowej na naszych ziemiach, jest smutnym pomnikiem-pamiątką Holokaustu i koncepcji budowania świata bez szacunku dla podstawowych wartości i godności osoby ludzkiej.
Historia
Niemiecki obóz pracy w Lublinie (Kriegsgefangenenlager), przekształcony później w obóz koncentracyjny (Konzentrationslager), powstał na mocy decyzji Heinricha Himmlera podjętej w lipcu 1941 r. Położony jest na obrzeżu miasta w dzielnicy Majdan Tatarski, od której wziął swoją nazwę. 270 hektarów powierzchni zaplanowanej jako ogromny kombinat obozowy dostarczający darmowej siły roboczej dla realizacji planów budowy imperium niemieckiego na wschodzie Europy, w rzeczywistości okazał się prymitywnym miejscem kaźni dla 80 000 więźniów w tym 60 000 Żydów. To drugi co do wielkości, po Oświęcimiu, tego typu obóz nazistowski w Europie.
Wybudowano go rękami przymuszanych do pracy jeńców radzieckich, Żydów, a także Polaków (m. in. mieszkańców okolicznych miejscowości zatrzymywanych podczas „łapanek”, więźniów politycznych). W okresie od października 1941 r. do lipca 1944 r. na Majdanek deportowano ogółem około 150 000 więźniów z prawie 30 państw (Żydów, Polaków, Białorusinów, Ukraińców, Rosjan, Romów, a także Niemców i Francuzów), w tym także kobiety i dzieci. Duży odsetek dzieci jest cechą charakterystyczną Majdanka na tle innych obozów – świadomie pozostawiano małe dzieci przy matkach, aby te nie planowały ucieczki. To właśnie w obozie na Majdanku realizowano założenia „Akcji Reinhard”, czyli nazistowskiego planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.
23 lipca 1944 r. do Lublina wkroczyły oddziały Armii Czerwonej i Ludowego Wojska Polskiego, co zakończyło historię obozu koncentracyjnego. Przez pewien czas w barakach poobozowych przetrzymywano także wziętych do niewoli żołnierzy niemieckich. W kilku barakach zorganizowano również obóz NKWD dla aresztowanych członków polskiego Państwa Podziemnego. Na początku sierpnia 1944 r. powołano Polsko-Sowiecką Komisję do Zbadania Zbrodni Niemieckich Popełnionych w Obozie Unicestwienia na Majdanku. Z jej inicjatywy, już jesienią 1944 r., na terenie byłego obozu utworzono Muzeum Narodowe, którego celem było zabezpieczenie i ochrona wszystkich poobozowych pozostałości.
Codzienność obozowa
Każdy dzień w obozie zaczynał się długim apelem, w czasie którego bez względu na pogodę więźniowie często musieli stać długie godziny na baczność, czekając na odliczanie i rozkazy esesmanów. Po apelu wydawano marne racje żywnościowe i herbatę parzoną z siana, której częściej używano do higieny niż picia. Plagą w barakach były wszechobecne wszy i pluskwy.
Pobyt w obozie oznaczał nie tylko pozbawienie wolności w trudnych warunkach bytowych, ale też niewolniczą pracę na rzecz rozbudowy obozu, folwarków lub spółek SS. Jednym z przejawów cichego oporu była rzeźba żółwia obozowego – dzieło jednego z więźniów, stworzone, by stale przypominać pracującym, żeby nie spieszyli się zanadto, wykonując pracę na rzecz okupanta. Majdanek miał zorganizowaną strukturę i był podzielony wg zadań na podobozy nadzorowane odgórnie przez dowódców SS stacjonujących w Lublinie.
Więźniowie pracujący poza obozem nawiązywali kontakty z okoliczną ludnością, przenosili grypsy, kryli „skrzynki kontaktowe”. Tą drogą były przesyłane meldunki o sytuacji obozu do Komendy Okręgu Armii Krajowej, oraz listy więźniów, którzy mogli imiennie otrzymywać paczki z żywnością.
Jedyną zalegalizowana przez Niemców pomoc, która przychodziła do więźniów ze świata, była pomoc Polskiego Komitetu Opiekuńczego w Lublinie. SS zezwalało na dostarczanie żywności bądź lekarstw, gdyż to odciążało budżet obozowy. Podziemie Państwa polskiego organizowało przerzucanie chleba i innej żywności przez druty obozowe.
Wszystko, co podnosiło na duchu, było dla więźniów niezwykle ważne. Konspiracyjnie organizowano za drutami wykłady, debaty, czasem wieczory kulturalne, przedstawienia teatralne, kolportowano prasę. Pracujące w więzieniu lekarki szkoliły młode dziewczęta na pielęgniarki. Więźniowie-kapłani podtrzymywali w miarę możliwości religijne życie współwięźniów.
Więźniowie i ofiary
Transporty Żydów przyjeżdżały ciężarówkami bądź szły piechotą z dworca lubelskiego. Trasa, którą pokonywali, to ulica prowadząca z centrum miasta w kierunku na Zamość i Lwów. Dziś nosi nazwę – Droga Męczenników Majdanka. Ludzi gromadzono najpierw na polu przed wejściem do łaźni i komór, gdzie ustawiali się esesmani dokonujący rewizji i rejestracji. Przeprowadzano oględziny, rekwirowano rzeczy osobiste, zabierano ubrania, buty, golono włosy, które później przetwarzano na ciepłe rękawice. Lekarz badał ogólny stan zdrowia. Osoby nadające się do pracy kierowano do łaźni w celu dezynfekcji, a potem do odpowiednich baraków. Esesmani traktowali więźniów z okrucieństwem, na zmianę puszczali ciepłą i zimną wodę. Nie było też miejsca dla żadnej intymności, ani czasu na prawdziwą, higieniczną kąpiel.
Pozostałe osoby kierowano do komór gazowych – szczelnych pomieszczeń przypominających łaźnie, do których wpychano ludzi dużymi grupami, po czym specjalnym otworem wtłaczano spaliny samochodowe, specjalny gaz, lub też wsypywano granulki Cyklonu B. Substancji, która reagowała z wilgocią, wskutek czego wydzielał się silnie trujący cyjanowodór, powodujący, nie zawsze szybką, śmierć w okrutnym cierpieniu. Na Majdanku funkcjonowało 5 komór. W przeciwieństwie do Auschwitz, komory te były umiejscowione nie koło krematoriów, a koło łaźni, co utrudniało transport ciał, lecz nie powodowało paniki wśród osób prowadzonych na zagazowanie.
Szacuje się, że około 50% przybyłych transportów żydowskich było od razu zagazowywanych. Zwłoki przewożono do krematoriów, gdzie najpierw dokonywano ich sekcji w poszukiwaniu drogocennych przedmiotów – złotych zębów, połykanych pierścionków – po czym palono je w piecach. Niespalone pozostałości mielono na mączkę kostną. Popioły i mączkę wywożono jako nawóz na położony w pobliżu folwark SS. Z części produkowano kompost ogrodniczy.
Esesmani zabijali więźniów także poprzez rozstrzeliwanie. Dnia 3 listopada 1943 roku Majdanek stał się miejscem akcji „Erntefest” („Dożynki”), stanowiącej jeden z końcowych etapów eksterminacji Żydów w dystrykcie lubelskim. Miała miejsce wówczas tzw. „krwawa środa”- w tym dniu rozstrzelano 18 400 Żydów. Wykopano kilka długich rowów, głębokich na 2 metry, do których wpędzano nagich więźniów, kazano im się kłaść na ziemi głową do dołu i strzelano do nich. Kolejne grupy musiały kłaść się na już zabitych. Trwało to nieprzerwanie od rana do późnego popołudnia. W celu zatuszowania „akcji” przed miastem, odgłosy wystrzałów zagłuszano głośno puszczaną muzyką Beethovena, taneczną i marszami wojskowymi.
Wielu więźniów umierało w obozie także z powodu chorób, wygłodzenia, wychłodzenia lub skrajnego wycieńczenia.
Historia, którą upamiętnia Muzeum na Majdanku, obliguje do refleksji i zadumy nad okrucieństwem wojny, niesprawiedliwością, podziałami, nad znaczeniem przyrodzonej godności człowieka. Obnaża wady natury człowieka – zdolnego do największego okrucieństwa w imię oderwanych od prawdziwych wartości: chęci władzy i dominacji, oraz gromadzenia dóbr materialnych. Jest przejawem zagubienia w systemie wykluczającym Boga. Historia zagłady Żydów to również pretekst do postawienia wielu ważnych pytań o dobro i zło, które mam nadzieję, zadacie sobie i na które odnajdziecie odpowiedź w Waszych sercach i głosie sumienia.