Zrelaksowany Przemek pojawił się w biurze Fundacji zaraz po maturze z języka polskiego. W garniturze i krawacie wyglądał już jak student. Każdy po kolei go zaczepiał:
– No powiedz, jak było? – a on musiał od nowa zaczynać relacjonowanie.
Z jego wypowiedzi można wysnuć wniosek, że dla pilnego stypendysty matura wcale nie jest straszna.
– Wszyscy się nastawiali na Hannę Krall, a ja od dawna czułem, że będzie Żeromski i rzeczywiście: jedno pytanie było o „Przedwiośnie” i o autorytety społeczne. Drugie o poezję, za takie lepiej się nie zabierać, bo trudniej jest trafić w klucz.
Przemek jest spokojny o wynik wypracowania i testu, ale o pozostałe przedmioty także.
– Jak już odpadną mi przedmioty obowiązkowe, to będę powtarzał tylko biologię i chemię. Na szczęście prezentację z polskiego mam jako ostatni w klasie. Będę mówił o współczesnych kabaretach. Może zmęczeni nauczyciele dadzą się rozśmieszyć…
Co radziłby przyszłym pokoleniom maturzystów?
– Odpuścić sobie naukę tego, czego na pewno nie będzie: pytań z ostatnich trzech lat i jakichś lektur uzupełniających, o które nigdy nie pytają. Powtóki lepiej zacząć dużo wcześniej, bo w ostatniej chwili nie dość, że się nie da rady, to jeszcze wszystko się pomiesza. Ja takie ostre powtarzanie po 3 godziny dziennie zacząłem 2 tygodnie temu.
Po napisaniu matematyki i angielskiego też stwierdził, że były łatwe.
– Matma podstawowa musi być łatwa, bo nikt by nie zdał – śmieje się, – jutro piszę rozszerzoną.
Życzymy wszystkim maturzystom powodzenia!
Basia Wiśniowska