Stypendyści są już podzieleni na ośrodki i na grupy, rozpakowali bagaże, przyszedł więc czas na zwiedzanie muzeów i zabytków Szczecina. Na pierwszy ogień poszło Muzeum Techniki i Komunikacji czyli Zajezdnia Sztuki w Szczecinie.
Blisko 400 stypendystów dowiedziało się dzisiaj, że takimi określeniami jak: „kurołapka, skarpeta, skorupa, księżniczka, babuszka, galopicha, królowa pobocza” Polacy ochrzcili syrenkę – samochód, który swój okres świetności przeżywał za czasów wczesnego PRL-u.
Muzeum Techniki i Komunikacji po brzegi wypełnione jest pojazdami, których obecnie na drodze nikt już nie spotka, ale wciąż żyją w pamięci pokolenia naszych rodziców i dziadków, jako prototypy dzisiejszych środków komunikacji. Pojazdy z własnym imieniem parkują już tylko w muzeum. Mimo to warto wiedzieć, że motocykl WFM to Wuja Franka Motor. Fiat 126p był Fatalną Imitacją Auta Turystycznego 1-osobowego 2-drzwiowego 6-krotnie przepłaconego, a jego większy brat to kredens i kancior. Autobus jelcz był ogórkiem, tramwaj GT6 to helmut.
Każdy jako pierwsze skojarzenie ze Szczecinem wymienia port czy paprykarz, ale po wizycie w Zajezdni Sztuki stypendyści wiedzą już, że motocykle junak i iskra mają szczeciński rodowód. Także Smyk, rodzinne auto lat 50-tych, miał być produkowany w Szczecinie, niestety skończyło się na serii próbnej 25 sztuk.
Stypendystom najbardziej podobał się tramwaj, który sami mogli poprowadzić dzięki symulacji. Przy motocyklach czy samochodach można było odsłuchać dźwięku ich silnika oraz odpocząć w zabytkowych tramwajach. Kasia, stypendystka z diecezji krakowskiej, tak podsumowała wizytę w muzeum: „Myślałam, że będę się tu nudzić, ponieważ takie tematy interesują zazwyczaj chłopaków, ale zmieniłam zdanie, zrobiłam mnóstwo fantastycznych zdjęć i już wyobrażam sobie zazdrość brata, gdy dowie się, co dzisiaj zwiedzaliśmy”.
Anna Daniewicz
Biuro Prasowe