Słoneczny Szczecin przywitał stypendystów Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. W środę 17 lipca 2014 roku gimnazjaliści i licealiści z całej Polski autokarami i pociągami przybyli do Szczecina, aby uczestniczyć w corocznym wakacyjnym obozie.
Zgodnie z regulaminem programu stypendialnego co roku stypendyści biorą udział wakacyjnym obozie służącym zarówno formacji, jak i integracji. Na początku obozy opierały się na wymianie międzydiecezjalnej. Od 2003 roku wszyscy stypendyści zbierają się w jednym z miast, aby wspólnie przeżyć dwutygodniowy obóz. W tym roku nadszedł czas na Szczecin.
Czasami wielogodzinna męcząca podróż odcisnęła ślad na twarzach uczestników, jednak spotkanie z przyjaciółmi, których ostatni raz widziało się na ubiegłorocznym obozie w Olsztynie, wywołało uśmiech, a uściskom i rozmowom nie było końca.
Zdecydowanie największa grupa stypendystów przyjechała pociągami i autokarami. Osoby mieszkające niedaleko Szczecina, dojeżdżały busami i samochodami. Podróże często trwały wiele godzin, ale co ciekawe, prawie nikt się nie skarżył. Przyjazdom towarzyszyło zaciekawienie nieznanym miastem i snucie wyobrażeń na temat obozu, co dawało smak przygody.
Energiczni i zaradni wolontariusze pomagali grupom w bezproblemowym dotarciu do ośrodków. Następnie stypendyści zostali przydzieleni do pokoi, gdzie mogli odpocząć po podróży i rozpakować bagaże.
Cierpliwie na podopiecznych czekali wychowawcy, którzy już wcześniej przygotowywali się na ich przyjęcie. Na ostatni guzik zostały zapięte kwestie podziału na grupy oraz rozdzielenie nieodłącznych fundacyjnych gadżetów: żółtej koszulki i identyfikatora oraz Niecodzienników.
Intensywna praca trwała od rana. Kierownicy, wychowawcy i wolontariusze musieli sprostać wielu zadaniom, ponieważ diecezje dojeżdżały cały dzień. W końcu, kiedy dotarli ostatni stypendyści, a listy zostały zamknięte, można oficjalnie uznać obóz w Szczecinie za otwarty.
Na obozie niezwykle cenna jest pomoc wolontariuszy służby medycznej. Ich znak rozpoznawczy to czerwona koszulka. W razie pogorszenia stanu zdrowia uczestników natychmiast będą służyć pomocą.
Przyjazd na obóz to duże przedsięwzięcie i wyzwanie dla organizatorów, ale dla stypendystów to wspaniała przygoda. Przyjrzyjmy się, jak to wygląda z drugiej strony.
Około 10 godzin spędzili w podróży gimnazjaliści oraz licealiści diecezji siedleckiej i drohiczyńskiej. Przejechaliśmy pół Polski – śmieją się stypendyści – ale dopiero, gdy wysiedliśmy, poczuliśmy jak jesteśmy zmęczeni.
Moja diecezja przyjeżdża we własnym zakresie – mówi Kasia z okolic Szczecina, która stypendystką jest już od 4 lat. – Do tej pory to my długo jechaliśmy, aby dotrzeć na obozy, pamiętam zwłaszcza podróż do Lublina, to była naprawdę długa droga.
Od dłuższego czasu wspólnie z księdzem koordynatorem planowaliśmy dojazd na obóz dla młodzieży. Konieczna była wcześniejsza rezerwacja autokaru, dokładna lista uczestników, a to często ulegało zmianie – relacjonuje opiekun jednej z diecezji.
Rano, jako jedna z pierwszych dotarła diecezja krakowska. Czekaliśmy w autokarze, aż się obudzicie – uśmiecha się Marta. Rzeczywiście ośrodek mieszczący się na ul. Kordeckiego wcześnie rozpoczął kwaterowanie. Na stypendystach 12-piętrowy akademik zrobił wrażenie, zwłaszcza, kiedy dowiedzieli się, że poruszać się można tylko i wyłącznie schodami. J
(Ż)adna z przyjeżdżających grup nie została pominięta. W tramwajach można było spotkać fundacyjnych logistyków, którzy dowozili stypendystów do ośrodka. Jedziemy właśnie na Dworzec PKP odebrać grupę. Dzisiejszy dzień będzie bardzo pracowity – opowiadał Damian, jeden z wolontariuszy.
Esemesy wymieniałyśmy już od rana i na szczęście okazało się, że jesteśmy w tym samym ośrodku. Anię poznałam na obozie w Olsztynie i bardzo się polubiłyśmy – śmieją się dwie gimnazjalistki.
Ścisk w pociągu był okropny – relacjonuje Kamil – a czego oczekuję po obozie w Szczecinie? Oczywiście wielu spotkań ze znajomymi. Najbardziej czekam na Dzień Sportu.
Wiola chciałaby w przyszłości studiować turystykę, toteż najbardziej czeka na dni, w których jej grupa będzie zwiedzała zabytki Szczecina. Nigdy nie byłam w tym mieście, a wiele o nim słyszałam. Najbardziej chciałabym zobaczyć zamek i dowiedzieć się dlaczego Szczecin nazywany jest grodem Gryfa.
Iza natomiast próbuje dowiedzieć się czy w tym roku także będzie dyskoteka. Lubię, kiedy robimy coś wspólnie. Już się cieszę na pogodne wieczorki i czekam na Świnoujście. W końcu jesteśmy tak blisko morza.
MĘką było dla mnie pakowanie – zwierza się jeden z licealistów – cieszę się, że jesteśmy na miejscu. Jestem ciekawy uczelni szczecińskich, ponieważ już niedługo matura, a ja zupełnie nie wiem co dalej.
To proste – mówi stypendystka Ewa – chciałabym nawiązać nowe znajomości, odpocząć i zwiedzić miasto, bo nigdy tu nie byłam. Czekam też na koncert, to zdecydowanie najlepsze wydarzenie podczas każdego obozu!
Och, nie umiem wskazać, czego konkretnie oczekuję po obozie w Szczecinie. Cieszę się dosłownie każdym dniem. Interesujące jest poznawanie nowego miasta, ale fajnie jest pogadać ze znajomymi – stwierdza Ewelina.
Śmieję się zawsze, kiedy wspominam obóz w Olsztynie – mówi Ola – mieliśmy wtedy bardzo zgraną ekipę i rewelacyjnego wychowawcę. Mam nadzieję, że teraz też będzie podobnie.
Często wspominam Dzień Skupienia, w którym uczestniczyłam na ubiegłorocznym obozie w Olsztynie. Wtedy udało mi się tak naprawdę wyciszyć i nawiązać relację z Bogiem. Bardzo się cieszę, że w tym roku jesteśmy właśnie w Szczecinie.
I na koniec serdeczne podziękowanie stypendystom i za podzielenie się wrażeniami z podróży i oczekiwaniami względem obozu. A naszych Czytelników informujemy o zaszyfrowanym, supertajnym haśle, które odnajdziecie w artykule. Wszystkim stypendystom życzymy jak najlepszego przeżycia obozu w Szczecinie!
Anna Daniewicz