Okres wielkanocny to szczególny czas odrodzenia, poszukiwania źródła chrześcijaństwa, meritum wiary w nas samych. W podróż śladami św. Pawła oraz świętego polskiego papieża wyruszyła stypendystka wspólnoty łódzkiej, Karina Rejs. Jaki był cel jej podróży? Co znalazła? Czego się nauczyła? Na te i wiele innych pytań odpowiedź niesie krótki reportaż z jej tygodniowego pobytu na Malcie.
Od czasu szkoły podstawowej rodzice powtarzali mi, że podróże kształcą. Podążając więc za ich wskazówkami, postanowiłam zwiedzać nowe miejsca i poznawać szeroko pojęty świat. W tym roku celem mojej wyprawy stała się Malta – niewielkie państwo o dualistycznych wpływach kulturowych: włoskich i brytyjskich. Malownicze laguny, turkusowy lazur wody, klify, opaleni i uśmiechnięci przechodnie – brzmi jak opis biura podróży? Chyba coś w tym jest, bo to charakterystyczne znaki tego kraju. Mnie natomiast jako chrześcijankę urzekło coś jeszcze. Znalazłam prawdziwy diament tego wyspiarskiego państwa – wiarę.
Znacie to uczucie, gdy najpierw „ucieka” Wam autobus, a potem kolejny spóźnia się o godzinę? Ja miałam niebywałą okazję, by tego doznać. Sobota, autobusy jeżdżą z mniejszą częstotliwością, zaczyna się robić ciemno. Czekam zrezygnowana z koleżanką na lotnisku. W końcu podjeżdża linia nr X2 i jedziemy do Sliemy. Gdzie dokładnie wysiąść? GPS wariuje, a przystanki wypowiadane w obcym języku mówią nam niewiele. Z pomocą przychodzi uśmiechnięta Maltanka. Oprócz wskazówek dotyczących rozkładu jazdy, opowiada nam również o tradycjach wielkanocnych na Malcie, kuchni (to za jej namową kupuję pyszne ciastko figolli), zapoznaje nas z harmonogramem mszy niedzielnych. Nie ukrywa, że jest chrześcijanką i uśmiecha się, gdy mówię, że jestem z Polski. Z charakterystycznym akcentem wypowiada Jan Paweł II. Od razu czuję się jak u siebie.
Kolejny dzień i Niedziela Palmowa upływają na zwiedzaniu wioski Marsaxlokk. Wciąż jednak myślę o tym, co robią teraz moi najbliżsi, czy może są już w kościele, jak wygląda nasza palemka. Wraz z koleżanką natomiast uczestniczymy we mszy po maltańsku. Ogromna katedra, a w niej brak kolorowych gałązek, za to są listki oliwne. Poświęconą maltańską „palemkę” przywożę do domu na pamiątkę uroczystej mszy na obczyźnie.
Czym jest prawdziwe poznanie kraju bez jego historii? Pragnąc dowiedzieć się na jakich fundamentach powstawała Malta, wyruszamy do Mdiny – dawnej stolicy tego państwa. Na jej obrzeżach czeka na nas gratka dla pielgrzyma – St Paul’s Grotto (Grota św. Pawła), a także katedra jego imienia. Apostoł odegrał znaczącą rolę w zakorzenieniu chrześcijaństwa na wyspie. Płynąc wraz z towarzyszami do Rzymu, rozbił się na terenach obecnej Malty i tu rozpoczął swoją działalność misyjną. Obecnie 95% Maltańczyków jest wyznania rzymskokatolickiego.
Jan Paweł II aż trzy razy odwiedził Maltę – dwa razy w 1990 i raz w 2001 roku. Dwie wizyty były zaplanowane, natomiast jedna z nich przypominała historię rozbitka – św. Pawła. Awaryjne lądowanie wymusiło krótką wizytę na lotnisku św. Łukasza. Do dziś spotkać można na Malcie ślady naszego rodaka. Jednym z nich jest tablica pamiątkowa na ścianie kościoła św. Pawła w Rabacie.
W stolicy Gozo – jednej z wysp Archipelagu Maltańskiego – również napotkałyśmy na ślady świętego Polaka. Jego figura stoi i pozdrawia wiernych z całego świata, a mina wykuta w twardym kamieniu jest pełna dobroci, ciepła, jakby za chwilę miał się do nas uśmiechnąć i przytulić.
Chodząc maltańskimi uliczkami, wszędzie czuć ducha wiary. Urocze kapliczki w oknach, krzyże oświetlone żarówkami, kościoły zapełnione wiernymi. Będąc w tym kraju, tak wiele się nauczyłam od tych radosnych ludzi – wiarą trzeba żyć na co dzień, by serce nasze było czyste i gotowe na przyjęcie Boga.