Byłem wolontariuszem w Rio

Nigdy nie sądziłem, że dzięki Fundacji otworzę się na świat i będę mógł być wolontariuszem nie tylko w Polsce, ale również za granicą.

  Moją przygodę z wolontariatem rozpocząłem w liceum, kiedy zostałem stypendystą i chciałem pomagać osobom potrzebującym. Podczas studiów zaangażowałem się w pomoc gimnazjalistom i licealistom w nauce, jednak najważniejszy cel postawiłem sobie na obozie dla maturzystów po spotkaniu z ks. Grzegorzem Suchodolskim (Dyrektorem Krajowego Biura Organizacyjnego ŚDM), była to nauka języka hiszpańskiego od podstaw i staranie się o międzynarodowy wolontariat podczas Światowych Dni Młodzieży w Madrycie w 2011 roku.

  Po powrocie z Madrytu kontynuowałem naukę języka hiszpańskiego chodząc na kursy w warszawskich instytutach. Bardzo chciałem pojechać na spotkanie z Papieżem Benedyktem w Rio de Janeiro, wiedziałem, że to mogła być jedyna okazja, aby polecieć do Brazylii i poznać zupełnie dla mnie obcy kontynent.

  Rok przed spotkaniem młodzieży rozpoczęła się rekrutacja na oficjalny wolontariat. Do tego czasu zdążyłem wyjechać do Hiszpanii na miesiąc, „przeskoczyć” gramatykę z hiszpańskiego o kilka poziomów i przypomnieć sobie zaniedbany wcześniej język angielski.

  Składając wniosek o wolontariat wiedziałem, że bardzo dobra znajomość dwóch języków obcych będzie moim atutem. Ponadto miałem już pewien bagaż doświadczeń, zdobyty w Madrycie. Namówiłem przy okazji przyjaciół poznanych na Światowych Dniach Młodzieży w 2011 roku, żeby również starali się o uczestnictwo w wolontariacie.

  Takim oto sposobem w styczniu 2013 roku wraz z trójką przyjaciół kupiłem bilety do Brazylii. Cena przelotu była olbrzymia, zatem nie chciałem zwiedzić tylko Rio de Janeiro. Moim celem było zobaczenie jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Wygospodarowałem sobie miesiąc wakacji, który powinien być przeznaczony na praktyki studenckie, wybrałem kilka ciekawych miast wartych odwiedzenia w Brazylii i zacząłem organizować przeloty po kraju, szukać noclegów oraz poznawać ludzi, którzy będą chętni pomóc na miejscu. Plan był taki, aby przybyć do Brazylii dwa tygodnie przed rozpoczęciem wolontariatu w celu zwiedzenia Sao Paulo, wodospadów Iguazu oraz Salvadoru. Następne dwa tygodnie były przeznaczone na Rio de Janeiro i pracę wolontariacką.

  Podczas organizacji wyjazdu najtrudniejszym zadaniem było znalezienie noclegów, tanich, najlepiej bezpłatnych, gdyż Brazylia nie jest krajem tak bezpiecznym jak kraje europejskie. Długo się wahałem czy korzystać z portalu couchsurfing.org, jednak po konsultacjach ze znajomymi stwierdziłem, że jest to jedyna szansa, żeby zaoszczędzić pieniądze i poznać ciekawych ludzi.

  Tydzień przed wylotem nie miałem gdzie spać, 5 dni później odezwali się do mnie studenci chętni pomóc. Zamieszkałem z przyjaciółmi w domu studentów w Sao Paulo, poznałem tam wspaniałych, młodych ludzi, którzy zechcieli nas gościć. Pierwszego dnia podczas zwiedzania zostałem okradziony w centrum miasta, moja przygoda rozpoczęła się smutno i ponuro. Tego samego dnia po szczegółowej relacji z tragicznego zdarzenia, gospodarze domu dali kilka wskazówek jak się zachowywać na ulicy, które miejsca są bezpieczne a gdzie nie wolno pod żadnym pozorem się zapuszczać. Od tamtej pory nie spotkało mnie już nic złego. Pobyt w Sao Paulo był udany, nie widziałem nigdy tak zróżnicowanego kulturalnie miejsca.

  Następnym przystankiem były wodospady Iguazu. Dwa dni przed przyjazdem moja koleżanka skontaktowała się z młodym małżeństwem by poprosić ich o pomoc. Zamieszkałem u Rinele i Rafaela, zwiedziłem jeden z najpiękniejszych cudów natury i poznałem Polaków mieszkających na stałe w Szwecji, którzy również przyjechali do Brazylii na Światowe Dni Młodzieży. W domu Rinele i Rafaela mieszkało wtedy pięciu Polaków. To młode małżeństwo każdego dnia przyjmowało nowych ludzi w swoim domu. Od kilku miesięcy korzystali z couchsurfingu i bardzo chętnie pomagali turystom bądź pielgrzymom.

  Podczas pobytu w Brazylii udało mi się skontaktować z Biskupem Pomocniczym w Salvadorze, który polecił mi ks. Jana, duszpasterza opiekującego się Brazylijską parafią w stanie Bahia. Otrzymałem taką pomoc ze względu na fakt, że miałem być wolontariuszem w Rio de Janeiro.

  Ksiądz Jan bardzo się ucieszył na wiadomość o przyjeździe do Salvadoru młodych wolontariuszy z Polski. Przez tydzień opiekował się naszą trójką, pokazywał nam najciekawsze i najpiękniejsze miejsca w stolicy Bahia. Dzięki niemu poznaliśmy parafian, którzy bardzo gorąco nas przywitali w swoim kościele. Byli ciekawi Polaków, którzy ich odwiedzili, rodaków Jana Pawła II. Wart podkreślenia jest fakt, że wszyscy Brazylijczycy darzą ogromnym szacunkiem Papieża z Polski i doskonale znają Jego dokonania dla całego świata. W plebanii bardzo często pojawiali się młodzi Brazylijczycy: Aline, Diego i Jaqueline. Aline i Diego byli studentami, którzy planowali uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży jako pielgrzymi, Jaqueline miała pracować jako wolontariuszka przy wydawaniu pakietów pielgrzyma.

  Przez ostatnie dwa tygodnie byłem wolontariuszem w Rio de Janeiro. 15. lipca przyleciałem do stolicy samby i miałem odebrać swój pakiet wolontariusza: książki liturgiczne, przewodniki, koszulki oraz kartę transportową i żywieniową. Dostałem również informację, gdzie będę mieszkać. Większość wolontariuszy mieszkała w domach u rodzin. Ludzie w parafiach po informacji o przyjeździe młodzieży, chętnej pomagać podczas ŚDM, bez zastanowienia przyjmowali gości z różnych zakątków świata. Nierzadko rezygnowali ze spania we własnych pokojach na rzecz pomocy organizatorom i zapewnienia jak najlepszych warunków. Miałem przyjemność poznać dwie rodziny: jedna z Alto Boa Vista, gdzie gospodarzem była starsza pani, która na informację, że jestem z Polski, przyniosła obrazek Jana Pawła II i zaczęła opowiadać o Jego pielgrzymkach do Brazylii; druga rodzina mieszkała w centrum miasta.

  W pierwszym tygodniu pobytu wolontariusze uczęszczali na treningi szkoleniowe, poznawali swoje funkcje, dostawali informacje o mieście oraz integrowali się. Wszystko było dobrze zorganizowane, gdyż spotkania te odbywały się w grupach językowych. Uroczystym otwarciem naszej pracy była oficjalna Msza Św. koncelebrowana przez arcybiskupów i biskupów w Katedrze Św. Sebastiana. Przy wejściu do budynku została powieszona polska flaga z wizerunkiem beatyfikowanego Papieża. Podczas tych dni ciągle miałem wrażenie obecności Karola Wojtyły w obchodach Dni Młodzieży, jako duchowego przewodnika oraz inicjatora spotkań.

  Pracą wykonywaną przeze mnie było wydawanie kart żywieniowych oraz transportowych pielgrzymom, udzielanie im szczegółowych informacji w znanych mi językach obcych. Wykonywałem to zadanie, ponieważ znałem również język polski i mogłem pomóc w rozwiązywaniu problemów licznym polskim grupom przybyłym do Brazylii. Ponadto miałem przyjemność być w kordonie bezpieczeństwa podczas przyjazdu Papieża na Copacabanę. Wiązało się to z przebywaniem w pobliżu Głowy Kościoła oraz możliwością przeżycia ogromnych wrażeń.

  Kiedy spotykam się ze znajomymi, zadają mi pytanie: czy na żywo Papież jest taki, jak Go opisują w mediach? Moja odpowiedź brzmi: jeszcze bardziej wspaniały, otwarty na młodzież, stanowczy a za razem nieobliczalny w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

  Wolontariat w Brazylii nie wiązał się jedynie z pracą. Była to możliwość poznawania obcych kultur, zwiedzania wielu ciekawych miejsc oraz głębokiego przeżywania Światowych Dni Młodzieży.

Maciej Maj FDNT