Ks. Teodor Sawielewicz – kapłan, youtuber, absolwent Dzieła

Proszę o opowiedzenie o sobie kilku zdań dla tych wszystkich, do których ksiądz jeszcze nie dotarł z modlitwą i dobrym słowem.

Pochodzę z Platerówki koło Zgorzelca. Stypendystą FDNT zostałem w drugiej klasie liceum. Później poszedłem na studia teologiczne, byłem również przez rok w zakonie Karmelitów Bosych, po czym wstąpiłem do seminarium wrocławskiego i od pięciu lat jestem księdzem diecezjalnym we Wrocławiu. Poza tym jestem też pasjonatem głoszenia Ewangelii oraz baniek mydlanych. Zaraz po święceniach kapłańskich w 2017 r. rozpocząłem internetowe dzieło ewangelizacyjne „Teobańkologia”.

Co to jest „Teobańkologia”?

To zespół osób, które dążą z pomocą łaski Bożej do tego, by Ewangelia niosła się jak najdalej, a Jezus i Maryja byli bardziej znani i kochani. Nazwa wzięła się od mojego imienia, a także pasji do baniek mydlanych oraz przesłania – „teologii”, którą mam do przekazania. Owoce prac zespołu można znaleźć na portalach społecznościowych: Facebook, Youtube i Instagram, zwłaszcza o godz. 20.30. Wtedy właśnie odbywa się różaniec na żywo z modlitwą wstawienniczą w mocy Ducha Świętego, na który codziennie czeka kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Już od dawna jest Ksiądz kojarzony z bańkami mydlanymi. Wielu pamięta je jeszcze
z fundacyjnych obozów. 

Tak, bańki mydlane pojawiły się w moim życiu 12 lat temu. Wykorzystywałem je już jako kleryk w różnych miejscach publicznych i na obozach fundacji. A później stały się też narzędziem ewangelizacji w internecie.

Kiedy narodził się pomysł zrzeszania ludzi na modlitwie w internecie?

Pomysł pojawił się już dawno, ale realizacja była możliwa dopiero po święceniach kapłańskich. Pragnienie docierania do jak największej liczby osób z Ewangelią towarzyszyło mi niemalże od momentu doświadczenia miłości Jezusa, od 17 roku życia. Dzięki internetowi stało się to możliwe.

Jak „Teobańkologia” wyglądała na samym początku, a jak wygląda teraz? 

Początkowo była fanpage’m na Facebooku, który w wolnym czasie rozwijałem z pomocą pierwszych wolontariuszy, tworzących grafiki. Sam odpowiadałem na wiadomości, sam tworzyłem treści. Na początku co tydzień była transmisja tak zwanego Q&A (pytania i odpowiedzi). Później te transmisje przerodziły się w modlitwy na żywo. Wraz z początkiem pandemii uczestników przybywało. Nie dźwigałem już tego sam – zaprosiłem ludzi do współpracy, zgłosiło się także wielu.

Skupia Ksiądz codziennie na modlitwie online tysiące osób, które wybierają właśnie różaniec i „Teobańkologię”. Czy dostrzega Ksiądz powód – dlaczego właśnie „Teobańkologia”? 

Po pierwsze Duch Święty wymyślił to miejsce i zaprasza tam ludzi oraz pobudza ich serca. Po drugie jest tam Maryja, która rozdziela swoje łaski, zwłaszcza łaskę pocieszenia i nadziei. Po trzecie staram się w jak najlepszej jakości przekazywać ludziom ważne treści. Wszystko owocuje i procentuje tym, że z Łaską Bożą człowiek współczesny znajduje przestrzeń wzrostu, uspokojenia, zrozumienia i nawiązania relacji z duszpasterzem w swoim życiu.

A co motywuje Księdza do rozwijania tej działalności? 

Cele, które sobie postawiliśmy, czyli to, żeby Pan Bóg był bardziej znany i kochany. Żeby ludzie korzystali. A po ludzku motywują mnie rozmowy z ludźmi, którzy rzeczywiście zaświadczają, że to im pomaga, dociera do nich, że dzięki temu głębiej wierzą, że poprawiają im się relacje, niektórzy wychodzą z depresji, niektórym pomaga to przeżyć utratę kogoś bliskiego. Owocność tego dzieła i że rzeczywiście Bóg jest bardziej znany i kochany przez te treści, nad którymi się trudzimy, motywują nas, żeby równać w górę.

Jak sobie Ksiądz radzi z taką ilością pracy? 

Nie chcę, żeby Pan Bóg był tylko trochę znany, trochę kochany przez dzieci idei „Teobańkologii”, czy żeby ludzie tylko trochę z tego skorzystali. Jednocześnie ja nie chcę się zamęczyć, ani nie mogę rozciągnąć doby. Dlatego znalazłem rozwiązanie w tym, że zaangażowałem tysiące ludzi w tworzenie „Tobańkologii”.

Dlaczego Ksiądz wybrał akurat modlitwę różańcem? 

Maryja sama się upomniała o różaniec. Aktualnie widzimy, że ludzie najchętniej skorzystają z różańca. Modlimy się razem z Maryją. Warto ją zapraszać do modlitwy, do wielu spraw. Opatrzność Boża też tak to poukładała, że z wielu pomysłów ten okazał się najlepszym środkiem do celu, o którym wspomniałem.

W jednym z wywiadów sprzed dwóch lat, a więc z początków pandemii, został poruszony temat lęku przed odejściem ludzi z tej wspólnoty modlitewnej po ustaniu pandemii. Czy zauważa Ksiądz teraz taką tendencję?

Teraz się obawiam, że ludzie będą odchodzić raczej z racji zabiegania, zapracowania i tego, że nie modląc się w internecie, w ogóle się nie modlą. To jest moja największa obawa – obawa o moje owce, ale widać, że dla wielu te wieczorne spotkania różańca stały się ważne. Wraz z ustanie obostrzeń w dalszym ciągu utrzymuje się podobna liczba uczestników.

Pod publikacjami w mediach społecznościowych już na pierwszy rzut oka widać ogromną wdzięczność za modlitwę. Jednak nie wszystkim podoba się każdy element spotkania, np. śpiewy. Jak radzi sobie Ksiądz z tak zróżnicowanymi oczekiwaniami odbiorców?

Nieustannie proszę mój zespół, żeby dawał mi znać o konstruktywnych krytykach, podpowiedziach i merytorycznych uwagach. Zbieram takie słowa i wciąż udoskonalamy formułę, nasze działania. Jesteśmy otwarci na słuchanie tych, którym coś nie pasuje i mają inne oczekiwania.

Jakiś czas temu na Księdza profilach społecznościowych wybrzmiał nowy projekt ewangelizacyjny – “Wyprawa po Owce” przy współpracy z Rafaelem. Jak zostało powiedziane „celem projektu jest ewangelizacja poprzez Eucharystię, słowo i modlitwę o uzdrowienie. Idziemy do owiec, które być może straciły wiarę w Kościół, ale w tym pogubieniu mają jakieś pragnienie Boga.”. Jak narodził się pomysł na tę inicjatywę? Widać już jej efekty? 

Wiele rzeczy w moim życiu narodziło się z pragnień. Tu było podobnie. Bardzo chciałem dotrzeć do ludzi bliżej i móc pomodlić się z nimi w ich miejscu zamieszkania, w ich kościołach. Maryja i Duch święty ułożyli różne elementy tak, żeby to się udało. Tak narodził się pomysł, żeby wyruszyć w wyprawę po owce. Cieszy mnie, że już spotkałem osoby, które zostały namówione do modlitwy przez kogoś, kto często jest ze mną o 20:30.

Jest Ksiądz absolwentem programu żywego pomnika Jana Pawła II. Jak Ksiądz wspomina czas bycia stypendystą?

Bardzo mocno korzystałem z tego programu. Byłem na około 20 obozach z młodzieżą, a więc spędziłem na nich pół roku mojego życia. Poza tym samo stypendium, ta pomoc materialna, była niemal niezbędna do mojego funkcjonowania i kontynuowania edukacji. Zebrałem dużo doświadczenia, odwiedzając różne miasta, poznając różne osoby, różne cele, które sobie stawiali. A obserwując organizację obozów zbierałem doświadczenie, które procentuje teraz.

Jakie ma Ksiądz plany na przyszłość i jakie marzenia?

Zaplanowaliśmy płytę o Duchu Świętym. W planach jest też rozrost wielu działów „Teobańkologii” – np. działu muzycznego. Zamierzamy również wyjść poza język polski i działać międzynarodowo. Chcemy założyć Spotify’a, TikToka, inne media społecznościowe i zaprosić kolejnych twórców treści do „Teobańkologii”. Moim marzeniem jest rzeczywiście mieć wpływ na wiarę ludzi, tak jak Pan Bóg sobie to zaplanował. Po to działamy i niech te cele się realizują – to spełnienie moich marzeń.

Kaja Niemczyk